Moja Radość
Nugat Was My Joy...
Historia 2006-2012

2006
Zawsze boli, gdy odchodzi Twój pies.
Nugat był moim psem, moim pierwszym własnym psem.
Do końca życia będę pamiętać dzień, w którym pojawił się w moim życiu. Moje marzenie się spełniło. Było rozkoszne, nieporadne 9 kg ... Jechaliśmy samochodem, a on pewny siebie siedział mi na kolanach i zaglądał przez okno, podgryzając dłonie.
Pierwszy poranek po 'strasznej' samotnej nocy w jego wykonaniu, w nowym domu, jak wpadł we mnie utęskniony człowieka i ciepła, piszcząc aż z radości, że już nie musi być sam.
Pierwszą wystawę, Zwycięstwo Klubu, zdobycie Championatu, prześwietlanie na dysplazję, gdy czekaliśmy na wynik w poczekalni, a On oczywiście na krześle obok mnie ledwo się mieszcząc, ale siedział!
Bieg i taniec szczęścia jak wracałam do domu, szaleńcze poszukiwanie smyczy za każdym razem, gdy mówiłam "idziemy na spacer". Nadzieję w oczach jak widział naszą wyjazdową walizkę i kaganiec w ręce. Pilnowanie samochodu, żebym broń Boże o nim nie zapomniała, jak już będę wyjeżdżać.
Piękna była też radość dzieci w szkole specjalnej i okrzyki radości na korytarzu - "Nugat przyjechał!"
Ich początkowo nieufne przyglądanie się wielkiemu czarnemu psu, by już po jakimś czasie przytulali go, dawali ciasteczka z oplutych rączek, wtulali się, liczyli paluszki, oglądali wieelkie zęby. Byłam z niego dumna. I szczęśliwa, że mogę się dzielić moją radością, bo wiem, że dla dzieci zawsze był ogromnym wydarzeniem dnia.
Nugat był idealny. Idealny do wspólnego poznawania świata, stawiania czoła wyzwaniom dojrzewającej małolaty. Testowania amantów, czy się nadają czy nie, czy będą mu pozwalać jeżdżić w samochodzie i miziać, i zapluwać czy nie. Rafała pokochał całym sercem dopiero, gdy wziął go na przejażdżkę nad jezioro. Od tamtej pory był najlepszym kumplem.
Nugat zawsze obok, zawsze ze mną, zawsze pozytywny, zadowolony z życia.
Czy się uczyłam, siedziałam w domu - wodził za mną wzrokiem, czy w pracy w sklepie - leżał schowany za kasą, żeby nie straszyć klientów, czy gdy się włóczyliśmy po nocach - dreptał nieustraszony tuż tuż...
Codziennie zaszczepiał we mnie radość i ten jego wieczny optymizm w patrzeniu na świat.
Mogłabym pisać dużo jeszcze o nim. O dobrych i złych chwilach, o jego skłonnościach do ucieczek, poznawania świata na własną rekę, i o wierności i trwaniu przy mnie w najtrudniejszych momentach, gdy zabrakło najważniejszej osoby.
Dużo mu zawdzięczam, wiem, że gdyby nie On, nie poznałam bym w życiu wielu fantastycznych ludzi, nie przeżyła tylu radosnych chwil na obozach, wyjazdach, wystawach, czy zwykłych codziennych spacerach.
Wiem, że jest szczęśliwy i bezpieczny, i że nic go już nie boli. Teraz spaceruje z Kimś innym i czeka na mnie.
Nusiu też czekam...
Zawsze boli, gdy odchodzi Twój pies.
Jeśli to berneńczyk, już na starcie musisz sobie uświadomić, że nie będziecie razem długo.
Ale warto.
Wart jest Twój pies, tych wszystkich wylanych łez...
Nugat był moim psem, moim pierwszym własnym psem.
Do końca życia będę pamiętać dzień, w którym pojawił się w moim życiu. Moje marzenie się spełniło. Było rozkoszne, nieporadne 9 kg ... Jechaliśmy samochodem, a on pewny siebie siedział mi na kolanach i zaglądał przez okno, podgryzając dłonie.
Pierwszy poranek po 'strasznej' samotnej nocy w jego wykonaniu, w nowym domu, jak wpadł we mnie utęskniony człowieka i ciepła, piszcząc aż z radości, że już nie musi być sam.
Pierwszą wystawę, Zwycięstwo Klubu, zdobycie Championatu, prześwietlanie na dysplazję, gdy czekaliśmy na wynik w poczekalni, a On oczywiście na krześle obok mnie ledwo się mieszcząc, ale siedział!
Bieg i taniec szczęścia jak wracałam do domu, szaleńcze poszukiwanie smyczy za każdym razem, gdy mówiłam "idziemy na spacer". Nadzieję w oczach jak widział naszą wyjazdową walizkę i kaganiec w ręce. Pilnowanie samochodu, żebym broń Boże o nim nie zapomniała, jak już będę wyjeżdżać.
Piękna była też radość dzieci w szkole specjalnej i okrzyki radości na korytarzu - "Nugat przyjechał!"
Ich początkowo nieufne przyglądanie się wielkiemu czarnemu psu, by już po jakimś czasie przytulali go, dawali ciasteczka z oplutych rączek, wtulali się, liczyli paluszki, oglądali wieelkie zęby. Byłam z niego dumna. I szczęśliwa, że mogę się dzielić moją radością, bo wiem, że dla dzieci zawsze był ogromnym wydarzeniem dnia.
Nugat był idealny. Idealny do wspólnego poznawania świata, stawiania czoła wyzwaniom dojrzewającej małolaty. Testowania amantów, czy się nadają czy nie, czy będą mu pozwalać jeżdżić w samochodzie i miziać, i zapluwać czy nie. Rafała pokochał całym sercem dopiero, gdy wziął go na przejażdżkę nad jezioro. Od tamtej pory był najlepszym kumplem.
Nugat zawsze obok, zawsze ze mną, zawsze pozytywny, zadowolony z życia.
Czy się uczyłam, siedziałam w domu - wodził za mną wzrokiem, czy w pracy w sklepie - leżał schowany za kasą, żeby nie straszyć klientów, czy gdy się włóczyliśmy po nocach - dreptał nieustraszony tuż tuż...
Codziennie zaszczepiał we mnie radość i ten jego wieczny optymizm w patrzeniu na świat.
Mogłabym pisać dużo jeszcze o nim. O dobrych i złych chwilach, o jego skłonnościach do ucieczek, poznawania świata na własną rekę, i o wierności i trwaniu przy mnie w najtrudniejszych momentach, gdy zabrakło najważniejszej osoby.
Dużo mu zawdzięczam, wiem, że gdyby nie On, nie poznałam bym w życiu wielu fantastycznych ludzi, nie przeżyła tylu radosnych chwil na obozach, wyjazdach, wystawach, czy zwykłych codziennych spacerach.
Wiem, że jest szczęśliwy i bezpieczny, i że nic go już nie boli. Teraz spaceruje z Kimś innym i czeka na mnie.
Nusiu też czekam...
Zawsze boli, gdy odchodzi Twój pies.
Jeśli to berneńczyk, już na starcie musisz sobie uświadomić, że nie będziecie razem długo.
Ale warto.
Wart jest Twój pies, tych wszystkich wylanych łez...